Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«Gryzą się zjadle nawzajem,
«Lud z ludem, każden kraj z krajem
«Miasto z miastem, gmina z gminą,
«Rodzina z każdą rodziną.
«A że zżyć się nie umieli
«Rzecz więc nader oczywista,
«Że przez lat ostatnich trzysta
«Zjeść się z kretesem musieli.
«I powiedzieć można śmiało
«Tak już ich silnych jest mało,
«Że dziś, Najjaśniejszy Panie,
«Kto zechce to ich dostanie.
«My zaś w naszej przezorności,
«Przez lat dwieście jednej chwili
«Marnieśmy tu nie stracili,
«I jesteśmy w gotowości.
«Przyjęliśmy ich naukę,
«I tę wojny wielką sztukę,
«I rzecz każdąśmy pojęli,
«Tylko głupstwa brać nie chcieli.
«I dziś mamy wojska liczne,
«I linie telegraficzne,
«I koleje i armaty,
«I gwinee i dukaty.
«Skarb we wszystko opatrzony,
«Kredyt nieograniczony,
«U wszystkich świata bankierów,
«I bargeld zamiast papierów;
«Piechoty dobrej miliony,
«Konnicę jak wicher szparką,
«Niezliczoną marynarkę
«I nadpowietrzne balony.
«I co w tem jest komicznego,
«Że nas wyuczyli tego
«Oni sami, bo za złoto
«Wszyscy służą nam z ochotą.
«Służą nam Niemcy, Anglicy,
»Francuzi, Włosi, Hiszpanie,
«Służą za rubla Rossyanie
«Holendrzy i Belgijczycy;