Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że tak robi marszałkowa,
I to ma pani hrabina.

Marzyłeś biedny człowieku,
O cichem szczęściu domowem...
A żyjesz wśród plotek steku
I codzień w warchole nowym!
Diabeł ci się w życie wcielił,
Patrzysz okiem pełnem grozy,
Na dom, co ci się podzielił
Na dwa przeciwne obozy;

Garderobna faworyta,
Osoba zasad tak stałych,
Klucznica, zacna kobiéta,
Psują ci krew po dniach całych.
Wypchnąłeś za drzwi klucznicę,
I stałych zasad osobę,
Masz na trzy dni we łzach lice,
I spazmów na całą dobę.

I tam dalej — i tam dalej
A to wszystko idzie z tego,
Że ją głupio wychowali
W domu papy rodzonego;
Ten siał hreczkę safanduła,
Mama gęś jakich dość widać,
Tę tylko potrzebę czuła,
By córunię za mąż wydać.

Z pomocą więc kilku ciotek
Z głupoty powszechnie znanych,
W gwarze parafialnych plotek,
I z teoryj niesłychanych,
Dowiaduje się panienka,
Że kobieta jest aniołem,
Przed którym świat cały klęka
Uderzając w prochu czołem.

I odbiera wychowanie,
Jak je wszystkie odbierają,