Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Śpiewa, gra na fortepianie
Kiepsko, tak jak wszystkie grają,
Wie, że Paryż nad Sekwaną,
Po francusku paplać może
Tańczy es, ce, byle grano,
Rachuje!.. pożal się Boże!

Mama wielka gospodyni,
Co to liczy każde jaje,
Ale na karm jednej świni
Sześć beczek zboża wydaje;
Wyuczyła się smażenia
Dwustu gatunków konfitur
I w istocie, podziwienia
Wart jej tortowy garnitur.

Na tem koniec, wprawdzie może
Ona i więcej by chciała
Nauczyć, ależ mój Boże,
Kiedy sama nie umiała.
A miała to przekonanie,
Niczem w świecie niezwalczone,
Że przez takie wychowanie
Cudo wyda, nie zaś żonę.

To też się za cudo miała,
A dzieląc mamuni wiarę,
Wychodząc za mąż mniemała,
Że robi z siebie .. ofiarę!
Wynalazek to jest nowy,
I to arcy głupie zdanie,
Jak bukiet fajerwerkowy
Kończy panien wychowanie.

Z tem, z wyprawą, z duszą rzewną
Krasą młodości na licu,
I z posagiem, który pewno
Znajdziesz kiedyś na księżycu,
Ze skrofułami w dodatku
Szczęsny człeku chwytasz żonę