Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
∗             ∗

I z takiem to pojęciem o kraju miłości,
Marzymy o szczęśliwszej dla niego przyszłości.
Nie sercem przepełnionem podłą nienawiścią,
Płaską miłością własną, i własną korzyścią,
Dojdziemy kiedykolwiek, byśmy, chociaż w dali,
Nietylko że narodem, lecz ludźmi się stali.
Patrjotyzm, co wczora był prowincjonalnym,
Dzisiaj zrana gubernskim, w wieczór parafialnym
Niema jutra przed sobą i zrobi najlepiéj
Jak się w smrodliwych ścianach gorzelni zasklepi
I nie wychodząc na świat, nie jawi przed nikiem,
Pięknym sprawy krajowej odziany płaszczykiem,
Bo weń jak w szatę błazna (mówię to najszczerzéj)
Głupiec chyba uwierzy, — mądry nie uwierzy.

1859.