Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieje ze wszystkiemi prawami tyczącemi się przedmiotów , które w naturze człowieka swój początek mają, a które tylko próżność i nierozsądek wiecznie nieodmiennemi miećby chciały. Natura człowieka wiecznie ta sama, zawsze i wiecznie jednak inaczéj się objawia; potrzeba więc zawsze praw, które na wiecznych w ogólności oparte zasadach, w szczególności podług odmiennych stosónków się zmieniają. Zastósować tu można, co Göthe, ten arcygeniusz rodzaju ludzkiego, pod innym względem powiedział:

Es erben sich Gesetz und Rechte,
wie eine ew’ge Krankheit fort;
sie schleppen vom Geschlecht’ sich zum Geschlechte,
und rücken sacht’ von Ort zu Ort.
Vernunft wird Unsinn, Wohlthat Plage,
weh dir, dasz du ein Enkel bist!
vom Rechte, das mit uns geboren ist,
von dem ist, leider! nie die Frage.

I tak jest: uważmy tylko, w jaki sposób przychodzimy teraz zwykle do poznania poezyi. Oto poznajemy wiérsze, które nam dla tego, że są wiérszami, za poezyą mieć każą; do ich ocenienia zaczynamy się uczyć, i to jeszcze najczęściéj w obcym języku, iloczasu, skandowania, które nam ani do ucha ani do smaku nie przypada, jako zupełnie obce naszéj naturze; zaczynamy nareszcie sami składać wiérsze podług reguł, których, jak widzimy, geniusze nie zachowują; składamy wiérsze o przedmiotach, o których jako zupełnie nam obcych, ani myśléć, a tym mniéj dumać nie umiémy; udajemy namiętności, których nie mamy, chcemy naśladować siły duszy, których nie posiadamy ; tak nareszcie wszystko staje się fałszem, niemocą, wymuszeniem. W tym zamęcie gubią się najlepsze nawet głowy, tracą prawość ręki i oka,