Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/008

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

natrącające się z bliższéj znajomości przedmiotu i dłuższego z nim obcowania.
Urodzony na wsi, trawiąc piérwsze życia lata w ustronném zaciszu, pokochałem te pieśni, które tak przyjemnie wiek mój dziecięcy kołysały, i jako piérwsze pobudki rozwijającego się uczucia w rannéj pamięci utkwiły. Przywiązanie to wyssane z mlékiem, wciągnięte z powietrzem, i na dal się utrzymało. Gdy przyszło z powołania udać się do miasta i tam pozostać, zatęskniłem za wsią, za owym rodzinnym dworem, za owemi lipami, pod któremi, będąc chłopcem, tak się swobodnie bawiło. Przychodziły na pamięć i gaje, i łąki, i owe rozłożyste łany, i ten staw blisko dworu: wszystko to było przedmiotem żałoby, nawet i owe błota, po których się krzykliwe rozpłaszało czajki. Następowało rozrzewnienie, które tylko owe pieśni w dzieciństwie słyszane ukoić zdołały. Komu się kiedy wydarzyło w obcéj, odległéj krainie usłyszyć nagle dźwięk narodowéj piosneczki, którę może w piérwszéj młodości śród krewnych i przyjaciół i sam nieraz zanócił, jeżeli zważał na rzewność uczuć swoich, ten mię łatwo pojmie.
Tak owe pieśni stawały mi się tym droższemi. Ażeby je święcie zachować, przeniosłem je z czasem z pamięci na papiér; było ich do dwudziestu, i to jest piérwszy zarodek niniejszego zbioru.
Czego serce pełne, tém i usta płyną: mówiło się więc o tym przedmiocie z niejednym szkolnym kolegą. Na przyjacielskie wezwanie udzielił niejeden podobnego zbiorku; przepisywało się tedy, poprawiało, dodawało; odjeżdżających na wieś prosiło się o przywiezienie nowych; późniéj ba-