Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tanie; ale spojrzenie jej było pełne słodyczy i nieraz zwracało się ku mnie. Ponieważ prezydentowa nie chciała wziąć udziału w grze, ja musiałem tem samem zająć jej miejsce; ona usiadła tuż koło mnie. Podczas kolacyi została w salonie sama. Za powrotem spostrzegłem, iż płakała: aby upewnić się o tem, powiedziałem jej, iż, jak się zdaje, nie przyszła jeszcze zupełnie do siebie po swojej niedyspozycyi; na co odpowiedziała mi bez gniewu: „To cierpienie nie mija tak prędko, jak przychodzi“. Wreszcie, kiedy wszyscy się rozchodzili, podałem jej rękę, którą, wchodząc do swego pokoju, uścisnęła z całej siły. To prawda, że było to jakby mimowiednie; ale tem lepiej; to jedna próba więcej mojej władzy nad nią.
Założyłbym się, że w tej chwili bardzo jest rada, iż dotarła już do tego punktu; wszystkie trudy już przebyte, pozostaje tylko cieszyć się ich owocem. Być może, podczas gdy ja ci to piszę, ona już zaprząta się tą rozkoszną myślą; a gdyby nawet zajmowała się przeciwnie nowym zamiarem obrony, czyż nie wiemy dobrze, dokąd prowadzą wszystkie takie zamiary? Sama powiedz, markizo, czy przełom nie jest tu nieunikniony, i to za najbliższem naszem spotkaniem? Domyślam się, oczywiście, że ostateczne przyzwolenie nie obejdzie się bez jakichś historyj; ale, z tem wszystkiem, skoro taka cnotka zdecyduje się już na pierwszy krok, nic nie jest w stanie jej zatrzymać. U nich miłość, to istny wybuch prochu; opór pomnaża jedynie siłę. Moja płochliwa świętoszka popędziłaby za mną, gdybym ja przestał upędzać się za nią.
Słowem, moja piękna przyjaciółko, tuż, tuż, a zjawię się u ciebie, aby cię zmusić do dotrzymania słowa. Nie zapomniałaś jeszcze może o tem, co mi przyrzekłaś po moim tryumfie? małą niewierność swojemu kawalerowi? czyś gotowa markizo? Co do mnie, pragnę tego tak, jakgdybyśmy się nigdy nie byli znali. Zresztą, znać ciebie, markizo, czyż to nie jest przyczyną, aby cię pragnąć tem więcej: