Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie żądałem nawet, by usta jej wyrzekły tak lube wyznanie; gotów byłem zadowolnić się spojrzeniem: jedno spojrzenie, a byłbym szczęśliwy.
Jakoż, moja piękna przyjaciółko, słodkie jej oczy istotnie podniosły się na mnie; niebiańskie usta wymówiły nawet: „Więc dobrze! tak, ja...“ Ale nagle wzrok się zamglił, głos załamał się w pół słowa, i anielska kobieta osunęła mi się w ramiona. Zaledwie miałem czas ją podtrzymać, kiedy, wyzwalając się z moich objęć z konwulsyjną siłą, z błędnem spojrzeniem i rękami wzniesionemi ku niebu: „O Boże, wykrzyknęła, o mój Boże, ocal mnie!“ i natychmiast, szybsza od błyskawicy, znalazła się na kolanach, o dziesięć kroków odemnie. Widziałem, że bliską jest omdlenia.
Podbiegłem, aby ją ratować, ale ona, ujmując moje ręce, które oblewała łzami, chwilami nawet obejmując moje kolana, wołała: „Tak, ty, ty sam, ty mnie ocalisz! Nie chcesz wszak mojej śmierci, zostaw mnie; ratuj mnie; zostaw mnie, na miłość boską, zostaw mnie“. Te bezładne słowa zaledwie dobywały się jej z piersi, tłumione wzmagającem się łkaniem. Mimo to, trzymała mnie z mocą, która nie pozwalała mi się ruszyć z miejsca; wówczas, zbierając siły, podniosłem ją w ramionach. W tej samej chwili płacz ustał; nie mówiła już nic, członki jej zesztywniały i gwałtowne konwulsye nastąpiły po tej burzy.
Wyznaję, iż byłem żywo wzruszony, i mniemam że byłbym ustąpił jej prośbom, gdyby nawet okoliczności nie zmuszały mnie do tego. Ułożywszy ją spokojnie, zostawiłem ją jak mnie o to prosiła i szczerze sobie tego winszuję. Już teraz zebrałem owoce tej wspaniałomyślności.
Przypuszczałem, iż zarówno jak w dniu pierwszego mego wyznania, moja pani nie pojawi się wcale wieczorem w salonie. Ale, około ósmej godziny, zeszła do nas i oznajmiła jedynie towarzystwu, że czuła się popołudniu bardzo niezdrowa. Twarz miała zmęczoną, głos słaby, a w obejściu czuć było zakłopo-