Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasem jeszcze więcej zgryzłam się niż wprzódy. Płakałam rzewnemi łzami, kiedym go czytała: ale nie to panu wyrzucam; przecież już nieraz płakiwałam dawniej z powodu pana, a nie robiło mi to wówczas przykrości. Ale tym razem, to całkiem nie to samo.
Co pan chce przez to powiedzieć, że pana miłość staje się dla pana udręczeniem, że pan nie może już żyć w ten sposób, ani znieść dłużej swego położenia? Czy pan może chce przestać mnie kochać, dlatego, że już nie jest tak przyjemnie jak przedtem? Zdaje mi się, że i mnie nie jest lepiej od pana; owszem, przeciwnie, a mimo to kocham pana tylko więcej przez to. Że pan de Valmont nie napisał do pana, to nie moja wina, ja nie mogłam go o to prosić, bo nie byłam z nim sama; umówiliśmy się nigdy ze sobą nie mówić przy ludziach: także tylko dla tego żeby on łatwiej mógł zrobić to, czego pan pragnie. Nie mówię wcale, że i ja nie pragnę tego samego; powinien pan wiedzieć o tem, ale cóż ja poradzę? Jeżeli się panu wydaje, że to tak łatwo, niech pan znajdzie sposób, bardzo będę panu wdzięczna.
Już z samem odbieraniem listów od pana, to cała historya; tak, że gdyby pan de Valmont nie był taki dobry i taki zręczny, nie wiedziałabym poprostu jak sobie z tem dać radę; a z pisaniem do pana, to jeszcze większy kłopot. Przez całe rano nie miałam odwagi, bo mama jest niedaleko, i czasem wchodzi niespodzianie do mego pokoju. Czasem uda mi się popołudniu pod pozorem śpiewu lub grania na harfie; a i wtedy muszę przerywać pisanie po każdym wierszu, żeby było słychać, że ćwiczę. Na szczęście moja panna służąca zasypia niekiedy wieczorem i mówię jej wówczas, że się położę sama, aby ją nakłonić, żeby odeszła i zostawiła mi światło. A potem dopiero muszę się chować pod firanki od łóżka, żeby nie było widać światła, i nadsłuchiwać najmniejszego szmeru, czy kto nie idzie. Chciałabym, żeby pan tu był i mógł widzieć to wszystko! Zobaczyłby pan,