Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przestało już być zarówno twojem szczęściem tak jak mojem? Odpycham tę myśl rozpaczliwą, która dopełniłaby miary mojej niedoli. Kochasz mnie, będziesz mnie kochać zawsze, wierzę w to, jestem tego pewny, nie chcę wątpić o tem, ale moje położenie jest straszne i nie mogę znieść go już dłużej. Do widzenia, Cesiu moja.

Paryż, 18 września 17**.



LIST LXXXI.

Markiza de Merteuil do Wicehrabiego de Valmont.


Ach, jakąż litość budzą we mnie twoje obawy! Jakżeż mi one dowodzą wyższości mojej nad tobą! I ty mnie chcesz pouczać, kierować mną! Nie, cała pycha twojej płci nie wystarczyłaby, aby zapełnić przepaść, jaka nas oddziela. Dlatego, że ty nie umiałbyś przeprowadzić moich zamiarów, uważasz je tem samem za niemożebne! Istoto pyszna a słaba, i tobież to przystało chcieć obliczać moje środki i sądzić o mojej sile! Doprawdy, wicehrabio, nauki twoje zirytowały mnie poprostu i nie umiem ci tego zataić.
Że, aby zamaskować własną nieprawdopodobną niezdarność wobec swojej prezydentowej, roztaczasz mi jako tryumf to, żeś zdołał na chwilę przyprawić o pomięszanie kobietę nieśmiałą i zakochaną w tobie, zgoda na to; że chełpisz się uzyskanem od niej spojrzeniem, wyraźnie jednem spojrzeniem, uśmiecham się i to ci też darowuję. Że, czując mimowoli całą swoją nędzę, pragniesz odwrócić moją uwagę, i puszysz się szczytnym wysiłkiem zbliżenia dwojga dzieci, które oboje rwą się do tego, aby się zobaczyć i które, mówiąc nawiasem, mnie właśnie zawdzięczają zapał tego pragnienia: i na to wreszcie się godzę. Że wreszcie ty przystrajasz się w te świetne czyny, aby mi