Strona:Pielgrzym.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXVI.

„Toż tędy zaraz Król jedzie — a żywo
W stańcie!“ I raźnie pomoc świadczą bratnią,
Pojąłem wrychle, co za Boże dziwo
Drogę zabiegło mi moją — ostatnią:
Ażebym rozkuł najtwardsze ogniwo
Kajdan — i panem był nad zdarzeń matnią —
I wiedział, ile jeszcze Królem jestem,
Do nóg królowi kornym skłonion gestem.


XXXVII.

Ów — bratobójca — do Sichemu spieszy[1],
Do Białogrodu relikwje całować;
Może się jeszcze — niech srożej nagrzeszy —
Pielgrzymką zbożną do Francjej salwować...
Tako szeptali pachołowie z rzeszy:
Przed mocnym władcą plackiem lgnący — „Owa-ć
Zacięży ręka, gdy nie chwalisz pana“ — —
O Doloż moja godna: nieskłamana!


XXXVIII.

Kiedy opadła na drodze kurzawa,
Przetkało sercem coś — jak fletni granie. —
Jeden mi tylko szlak ziemski zostawa:
Pojrzeć, jak tarnka śnieży na kurhanie,
Kędy się we mnie przewalczyła krwawa
I zła, okrutna, batalja. — O, Panie —
Daj hańby mojej zwędrować koleje!
Zanim mię cicho Ust Twych oddech zwieje. —


  1. „Ów — bratobójca — do Sichemu spieszy“... historyczne.