Strona:Pielgrzym.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXVII.

Może się mylę... Nie! Dziś brat Hilary
Chwalił skopaną moją ręką grzędę:
„Surge, braciszku! hartownej bądź wiary!
A płód jeść będziem na przyszłą kolędę
Jabłonek twoich... lecz pozwól, że, stary,
Ze śpichrza oto owocu dobędę,
A utraktuję was... jeżeli chcecie,
Choć marzą wam się... te jabłonki w kwiecie!“


XXVIII.

I dłużej byłby zabawiał świegotem —
Alem, brat-cudak, pierzchnął między drzewa —
I noc okropną majaczyłem o tem:
„Co chciał powiedzieć?!“ Gwiazd mrących ulewa
Sypała wielkie łzy płakaniem złotem —
Jam się zasłuchał, jak ktoś, komu śpiewa
Na śmierć Ptak-Syryn[1]... (Może też poczciwie
Badał gaduła, czem też serce żywię?!) —


XXIX.

„Co chciał powiedzieć?!“ — Czy widział — !?... Dlaczego?!
Dlaczego myślał... że się jabłoń marzy
Kwitnąca?... Czemu?!... Ach, zbaw ode złego...
Czy dojrzał przestrach na blednącej twarzy?!...
Może powiedzieć chciał... ach, sąd bliźniego!
Jakże się z sądem kwapią ludzie starzy —
Powiedział: że na przeklętego grzędzie
Owoc przenigdy dojrzewał — nie będzie!!


  1. Ptak Syryn i Ptak Alkanost — serafiny Śmierci i Żywota Wiecznego podług legend słowiańskich.