Strona:Petroniusz - Pieśni miłosne.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasów, pieśni kipiących warem młodej krwi, palących ogniem żądz, a jednak dziwnie opanowanych przez umysł jasny i pogodny. Słodszym od miodów Hymettu jest oddech złotowłosej kochanki Petronjusza i piękniejszym od zapachu cekropskiej macierzanki. Rozszalała pożoga płonie w duszy poety. Raj rozkoszy otwiera się przed nim. Kuszą go pieszczoty namiętne, jak bluszczu miłosne sploty. Ale żądzy lubieżne porywy szybko mijają. „Prawdziwa rozkosz nie jest w namiętnościach ślepych“, które trwają krótko i pozostawiają po sobie smutek. Szczęśliwości szukać należy w pieszczotach „słodki wstęp przedłużając do nieskończoności“. Takiem jest credo miłosne Petronjusza.
Filozofja życiowa poety sławi śladem Horacjusza „złoty środek“.

Równie jest niebezpiecznie zadużo posiadać złota,
jak nieposiadać go wcale...
Równie jest niebezpiecznie porywać się śmiało na wszystko,
jak tchórzyć zawsze i stale...

Źródłem szczęśliwości jest odmiana. Poeta nie chce zwilżać swego gardła

„winem jednem i tem samem,
ni namaszczać swojej głowy
zawsze jednakim balsamem“.

Szczęśliwym nie jest bogacz spoczywający na łożu „na puszystych piórach i drogocennych purpurach“, lecz ten, kto umie zachować pogodę śród klęsk żywota.