Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy mówisz poważnie?
— Gdybym mówiła poważnie?
Nowe badawcze spojrzenie, nowa chwila namysłu. Potem:
— Tak, w tedy naturalnie zostałbym.
Otrzymałam odpowiedź, którą chciałam otrzymać, ale bynajmniej nie byłam tem rozradowana. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Potem zbliżył się do mnie, objął mnie i przemówił miękko i serdecznie, że gotów jest pozostać, że nie będzie dlań żadną ofiarą wyrzec się pobytu w uzdrowisku. Oczywiście wyjaśniłam na to zaraz, że zapytywałam go tylko przez głupotę.
— — Byliśmy gotowi z pakowaniem dopiero na ostatnią chwilę. Dorożka oczekiwała już dawno. Zdenerwował się i wyraźnie uląkł się, że nie zdąży. Pożegnaliśmy się w wielkim pośpiechu.
Stałam za firanką i patrzyłam wdół na ulicę. Odnalazł mnie oczyma, skinął ręką i potrząsnął kapeluszem w powietrzu. Jakże pięknie wyglądał — promieniał poprostu. Jakoby wyruszał po zwycięstwo i po szczęście!
Dorożka skręciła na rogu ulicy, a ja odstąpiłam od okna. Chodziłam po pustych pokojach i nie mogłam wyrwać się stamtąd. Siadłam na sofie, gdzie zwykliśmy gawędzić