Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakby w przewidywaniu nadciągającej burzy, gdyż on stawał się kapryśniejszym, a ja skłonniejszą do płaczu. W reszcie nastąpił wybuch, gdy po długiej, milczącej pauzie z ust jego padły chłodne słowa:
— To zaczyna być miłe!
Ledwie rzekł to, wstrząsnęło mną żałosne łkanie; a w tej samej chwili znalazł się przy mnie i najszczerszemi wyrazami prosił mnie o przebaczenie.
— Tak!... ale czemu jesteś taki zły dla mnie? Co uczyniłam? Sprzykrzyłam ci się — przyznaj!
— Nie, Juljo, nic podobnego! Ale jestem tak udręczony i zaszczuty!
— I nie chcesz wyjawić mi przyczyny. Dlaczego nie mogę wiedzieć, co cię męczy, jeżeli to nie jest moją winą?
Wtedy wyznał mi wszystko. Musi przed wyjazdem nad morze zdobyć moc pieniędzy, które winien terminowo zwrócić, a nie wie jeszcze, skąd je weźmie. A gdy zdumiona rzekłam“. „Sądziłam, iż jesteś bogaty“ — odparł:
— Wszyscy tak sądzą, ale to błąd. Posiadam wprawdzie mały kapitalik, ale dotąd upoważniony jestem tylko do pobierania zeń procentów; a w ostatnich latach żyłem nadzwyczaj rozrzutnie i lekkomyślnie.