Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strzeń stumilowa. Nasze ręce, które ciepło i mocno splatały się z sobą, opadają bezwładnie; nie poznaję już jego twarzy, jego głosu. Marzyłam, że byłam z nim, z ukochanym moim razem; a oto naraz znajduję się wobec obcego mężczyzny, który przemawia do mnie ze zdwojoną galanterią.
Gdybym go mogła spytać, czemu tak jest! Czy się lęka, że knuję spisek na jego wolność? Gdybym nie ukrywała umyślnie, że ta myśl mnie pociąga, powiedziałabym mu szczerze; „Nie masz potrzeby się obawiać; nie chodzi mi wcale o to, aby ciebie zaślubić“.
Nie, pod tym względem może być spokojny. Myślałam wiele o tem, i przyszłam do pewnego wniosku, że gdyby nawet on sam oświadczył mi się, nie wyszłabym za niego, gdyż byłoby to niesłusznem wobec nas obojga. Dla niego poczucie wolności i niezależności jest warunkiem bytowania, a ja cierpiałabym nazbyt nad tem, że jestem dlań zaporą. Nie jestem w stanie jednak myśleć o czasie, kiedy to wszystko minie. Kiedy pomyślę, że każdy dzień szczęścia, którego mi użycza, jest krokiem naprzód ku wiecznej i ciemnej nicości, dusza moja popada w rozpacz. A przecież on ma zupełną słuszność. Nasza miłość nie jest warzywem, które daje