Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krywa się, ale już nie lękam się o to; nie zastanawiam się nad niczem, chodząc do niego w jasny dzień. Wiem jedno — że w dniu, gdy się to odkryje i padnie zakaz, opuszczę dom rodzicielski. Postanowiłam to mocno i niezmiennie. Niech stanie się, co być ma!
Nie mówiłam dotąd jemu o tem. A przecież on mnie natchnął mocą do ostatecznego postanowienia. Poczułam mianowicie ostatnio, że jestem dla niego czemś więcej niż przelotną rozrywką. Usiłuję być mu pożyteczną i sądzę, że mi się to udaje: poczyna już tęsknić za mną, gdy nie jestem przy nim. Załatwiam dla niego sprawunki, czytam mu, piszę listy pod jego dyktando. Nazywa mnie swoim osobistym sekretarzem i omawia ze mną wszystkie swoje sprawy.
W gruncie rzeczy żyjemy z sobą jak mąż z żoną. Wchodzę doń i wychodzę, jakby jego dom był moim; pielęgnuję jego kwiaty; o ile nie czytam mu i nie mam innej roboty, haftuję inicjały jego na obrusach i serwetkach; i jego stara kucharka już tak przywykła do mnie, że radzi się mnie, co podać na obiad, bo pod tym względem „pan jest ciężki“.
Właściwie jest on — jak to się mówi — egoistą. Jako kawaler przywykł do tego, że wszystko w domu stosowało się do jego woli,