Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 2.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że szampan to szampan i basta. Teraz wiem, że jest szampan słodki, mniej słodki i cierpki — sec — że jeden zowie się Mumia, inny Heidsick etc. Wiem już, który mi najbardziej smakuje, co on uważa za wielki postęp w mojem wychowaniu.
Jedno jest pewne: nie należy gardzić smacznem jadłem i dobrem winem. Poezja tkwi może także w jedzeniu rzeczy wybranych i piciu doborowych win. A chociaż wystarczyłaby mi cielęcina i kapusta, gdybym tylko z nim razem być mogła, nie będę ukrywać, że oczarowana byłam piękną zastawą stołu i świetnemi przysmakami, które spożywaliśmy w odświętnych strojach. Przy lodach zadałam mu pytanie, czy nie uczynił zamachu na moje zdrowie. Odparł:
— Moje przemówienie toastowe znajduje się w bukiecie.
— Mam zadowolnić się mową kwiatów?
— Szukaj a znajdziesz.
Wyjęłam bukiet z wazonu. Wypadł zeń zwinięty kawałek papieru. Z pewnem zakłopotaniem rzekł:
— Doprowadziłaś mnie do tego, że spróbowałem być poetą. Okolicznością łagodzącą jest, że nie zgrzeszyłem rymami.
Chciałam odczytać, co napisał, ale prosił