Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wo. Wodziłam mu słomką pod nosem, zabierałam ołówek, ciągnęłam za papier tak, że rysował na nim krzywo — krótko mówiąc, byłam nieznośna, jak tylko może być nieznośne rozpieszczone dziecko. Wreszcie Eryk pogniewał się nie na żarty. Ujął mnie za ramię i podniósł rękę. Wtedy spojrzałam nań, roześmiałam się urągliwie i rzekłam:
— Uderz mnie, jeżeli masz odwagę!
Wówczas ręka jego opadła, łzy wystąpiły mu w oczach; pogładził mnie czule po włosach.
— Droga Julciu! — rzekł — nie gniewaj się na mnie. Wiem, że postąpiłem bardzo brzydko.
Ach, Eryku, oburzająco głupi człowiecze! Czemuś nie wymierzył mi wtedy policzka, na który uczciwie zasłużyłam? Bodaj wiele rzeczy poszłoby dziś inaczej.
Bo i cóż z tego, że matka nieraz ozwie się surowiej? Moja łagodna mateczka nazywa teraz swoją gorąco kochaną córę „kokietką bez serca“ i stara się wszelkiemi sposoby pouczyć mnie, jak bardzo winnam czuć się szczęśliwą, żem zdobyła twoje przepoczciwe serce.
Ale ty zdobądź moje — to jest punkt główny! Weź je ręką energicznego zdobywcy. Nakaż mi choćby jeden jedyny raz odrobinę