Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
8 stycznia.

Przez cały dzień byłam dziś w najbardziej różowym humorze. Czemu?... Właściwie nie zaszło nic radosnego. Godziny schodziły według zwykłej recepty, a ojczulek był zgryźliwy jak zawsze. A jednak coś we mnie tańczyło i śpiewało przez cały dzień; wszystko wydawało mi się lekkie i jasne. Wszystkich wprowadzała w zdumienie moja wesołość. Podczas spaceru mama musiała upominać mnie co krok, że nie wypada śmiać się głośno na ulicy, a po obiedzie odwiedziłam Franka w jego pokoju, częstowałam go — i siebie — papierosami i pozwoliłam poczęstować się kieliszkiem konjaku. „Malec“ był wzruszony moją uprzejmością i poprostu zabawny, udając galanta. Przy rozstaniu rzekł mi:
Oddaj mu ukłon ode mnie.
On sądzi, że Eryk jest powodem mojego dobrego nastroju. Gdzież tam!... przyczyna mojej radości leży poza światem rzeczywistym. Był nią mój sen o Sulejmie — jeszcze żywy we mnie. Jakaż dziecinnada! Co za głupstwo!
Ale jeszcze głupsze jest, iż słowa mej matki przy mojem obudzeniu wzięły udział w tym różowym nastroju. „Jakże uroczo wy-