Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyznaję otwarcie, że mnie to cieszy. Każdy mężczyzna, który spogląda na mnie nieco rozkochanem okiem, jest dla mnie dowodem, że On (on, jedyny, wielki!) ostatecznie nie kłamie, twierdząc, że jestem piękna.
Bawi go widocznie, gdy mu opowiadam o tych moich powodzeniach. Jednak, gdy niedawno opowiadałam mu o „zachwycającym jegomościu“, który od czterech dni prześladuje mnie tęsknem spojrzeniem, rzekł z wyraźnem rozdrażnieniem:
— Nie zniosę tego, Juljo! Musisz mi przyrzec, że nie spojrzysz więcej na tego człowieka!
Chciałabym wiedzieć, czy mówił to poważnie. Czyżby był w istocie zazdrosny? Jakże to jest szalenie niemożebne, a jak zachwycające zarazem!...


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.