Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków. Dwa z nich są przeznaczone dla ciebie.
O, zacna, droga babuniu! najmędrsza i najlepsza z niewiast!
— — Teraz wylazłam świetnie z kłopotów! Szewc odebrał swoje, a rękawicznik może poczekać do pierwszego. Właściwie chciałam mu dać awansem trzy korony, ale za powrotem do domu wyciągnął mi je Franek. Biedaczysko jest też stale w sidłach, a dziś nie miałam serca patrzeć na jego troskę.
Bo to był dobry dzień dla mnie! Wieczorem przyszedł Eryk i on też był w najbardziej różowym nastroju. Pomiędzy nami zawiązała się następująca rozmowa:
— Czy wiesz, Juljo, zaczynasz mieć szczęście! Zauważają cię i znajdują, że jesteś prześliczna.
— Tak?... Kto taki?
— Alfred Mőrck.
Wewnętrznie zdruzgotana przestrachem, nazewnątrz zdająca się obojętną — rzucam:
— Ależ on mnie nie zna!
— Widział cię na ulicy. Szedł z przyjacielem, który zna cię z widzenia. Mówię ci, że był poprostu olśniony. Nie słyszałem nigdy, aby o jakiejś kobiecie mówił z takim zapałem.