Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jest to słowik na jaworze,
Co sam z sobą w rozhoworze
Wyśpiewywa swoją dolę,
Miłości rozkosz i bole.

(wchodzi CINTIA z książką w ręku.)
CINTIA.

Gdy Minerwy służebnice,
Pełne wdzięków uczennice,
Wybiegły tam ku zabawie,
I rozbiegły się po łące,
Po niskiej, poziomej trawie,
Jakby róże woniejące,
I znikły całą drużyną,
Między tych gajów gęstwiną,
Które w swoim blasku nowym,
W mnóstwie wdzięków niezliczonem
Są kwiatów niebem zielonem,
Gwiazd namiotem lazurowym;
Ja tymczasem tu usiędę,
I w tej ciszy nieprzerwanej
Z Owidjusza czerpać będę
Leki na miłości rany. —

NISIDA.

Chloro, słuchaj, będę śpiewać.

CHLORA.

Dobrze; któżby śmiał przerywać.