Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
DARJA.

Niech będzie błogosławiony!
Teraz mi jest rozjaśniona
Prawda wprzódy nie pojęta,
Którą, z głębi twego łona
Dałaś mi groto zaklęta:
Że gdy ta przepaść bezdenna
Zmieni się w grobowiec mój,
Chwila ta święta, bezdenna,
Otworzy mi szczęścia zdrój!

(żołnierze wrzucają ich w przepaść — słychać grzmoty.)
POLEMIO.

Bierzcie głazy, skał odłamy,
Zawalić otwór tej jamy!

(wchodzą NUMERJAN, KLAUDJUSZ, AURELIUSZ, NISIDA, CINTIA lud i żołnierstwo.)
NISIDA.

Co to? co to? co się dzieje!
Cała ze strachu truchleję!

POLEMIO.

Jęknęły podziemia góry,
Całe niebo skryły chmury!

KLAUDJUSZ.

Słońce ciemnością zgaszone
Całe powietrze zaćmione!