Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DARJA.

Znów woła!... dobrzem słyszała,
Lecz nic nie widać do koła!
Zkąd głos idzie, nie pojmuję...
Kto mię woła?

(KRISANTO wychodzi z groty.)
KRISANTO.

Ten, który w tobie nie piękność ciała,
Lecz piękność duszy miłuje;
Ten, co przez twoją, gwiazdę wiedziony,
Prawdziwie wolny, z nieba natchniony,
Za światłem zdąża ku tobie,
Aby już z tobą żyć zawsze razem,
Albo wraz z tobą pod jednym głazem
Ledz w grobie!

DARJA.

Tego mi szczęścia brakło jedynie
Widzieć cię mężu tu, w tej godzinie,
Na domiar cudów tych niesłychanych,
Dzisiaj przezemnie doznanych.
Słuchaj...

CHÓR GŁOSÓW. I.

Do lasu!

CHÓR DRUGI.

Na góry!

CHÓR TRZECI.

Na góry!