Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Straszno mi!... straszno!... cisza do koła...
Ach! znam cię zgubna ustroni!
W tobie to, echo zaklęte woła,
Żałobna muzyka dzwoni!
Ja nie chcę ciebie!... ja cię porzucę!...
Lecz gdzież się teraz obrócę?!...

GŁOS (wewnątrz).

Darjo najdroższa!

DARJA.

Któż to mię wzywa?...
Nie!... nie!... to tylko złudzenie...
Ach bo ja dzisiaj tak nieszczęśliwa,
Że choć najcichsze wietrzyka tchnienie,
I lada listek co się poruszy,
Już trwogę budzi w mej duszy!
Ja nieszczęśliwa?... ja?!... o! mój Boże!
Przebacz mi! błagam w pokorze!
O! jam szczęśliwa na wieków wieki,
Bo pewna Twojej opieki!
Chrztem dla mnie świętym bądźcie, łzy moje!
Dajcie mi siłę ogromną,
Przez was niech duszę mocniej uzbroję,
W męztwo i wiarę niezłomną!

GŁOS (wewnątrz).

Darjo!