Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ledwie Ignaś spostrzegł flaszkę, wzięła go zaraz chętka skropienia kolońską wodą świeżej swojej kamizelki.
— Ależ przyrzekłem mamie, że już tego więcej nie zrobię — mówił sobie — tak... przyrzekłem, to prawda, ależ ta kamizelka tak w praniu mydłem przeszła, że nie można w niej iść do kogo. Tylko może mama znów poczuje zapach odemnie i będzie wstyd.
— O! ale gdzieżtam! zaczem wrócę do domu, to wywietrzeje. A moja obietnica? To już ostatni raz, a potem już nigdy, nigdy nie uczynię tego.