Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niezawodnie, a przynajmniej bardzoby chorował.
— Czy to być może!
— Przekonasz się zaraz.
To mówiąc matka wzięła przyniesione grzybki, rozłożyła je na deseczce, polała wrzącą wodą i posypała cukrem, potem postawiła je na oknie w pokoju, gdzie ożywione słońcem muchy uwijały się rojami, i wyszła.
Niedługo potem wróciła z Franią, która z wielkiem zadziwieniem ujrzała pełno much nieżywych na podłodze.
— Widzisz, Franeczko — rzekła jej matka — te muszki tylko poko-