Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zamyśliły się wszystkie, a Anielcia patrzyła z uśmiechem jak sobie smażyły główki, gdy Kazio przyłożywszy ręce do buzi, zawołał: «Kukuryku!»
— Kogut! kogut! grzebień u koguta.
— Prawda — rzekła Anielcia — no a grabie?
— O! — rzekła Zosia — to też grzebień, którym się codzień czeszemy.
— Ale gdzież tam! — przerwał Ludwiś — a gdzież czarna trawka?
— U Kazia na głowie — odpowie Zosia — a płowa, to moje włosy, a ciemna, to u Anielci.