Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się tak cieszą, Krysia spojrzała przez sztachety na drogę, i spostrzegła bladego, zmęczonego starca, który stojąc na drugiej stronie, smutnie poglądał na rów szeroki, pełen wody z niedawnego deszczu, który go od bitej drogi oddzielał. Starzec był biedny, łatana sukmana, kij w ręku i sakwy na plecach świadczyły że to żebrak; stał nad rowem i namyślał się czy przejść i zamoczyć się, czy obejść polem aż do końca wioski, gdzie dla wygody wszystkich urządzono drewniany mostek; ale droga była daleka, a on tak się czuł zmęczonym! a co przez rów, to pominąwszy zamaczanie, przy