Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prosił mnie doktór B. dziś na obiad: wezmę cię z sobą.
Łatwo sobie wystawić, że się Marcinek prosić o to nie dał. Wybrali się więc wcześnie, żeby na nich zmęczony pracą gospodarz nie czekał, i przybyli wprzód jeszcze, nim on wrócił do domu. Ale nie długo czekali na niego, po przywitaniu, nim podano do stołu, ojciec Marcinka rzekł do lekarza:
— Mój przyjacielu! nie wiesz zapewne, jak mój syn lubi konie, a niema sposobności widzenia ich często zbliska; pozwól mu też zejść do stajni i napatrzeć im się do woli.
Służący sprowadził chłopczyka do