Przejdź do zawartości

Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasem bawiły się na trawniku, spoglądając często na staruszkę, czy jej czego nie potrzeba; niedługo jednak poszły sobie do domu, czem zdziwiona babunia podniosła się, by spojrzeć za niemi; ale biedna, słabowita babunia poczuła nagle, że trzymając długo nogi na wilgotnéj ziemi, dostała w nich jakiegoś odrętwienia; w ramionach także od opierania się o twardy pień drzewa, doznała trochę bólu, zwróciwszy zaś oczy ku ulicy, którą dzieci odeszły, spostrzegła, że słońce w samą twarz jej świeciło. Ale to, co babunia teraz dopiero poznała, oddawna dobre wnuczki przewidziały; bo w tejże