Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
49

Felsheim[1], pożeraliśmy tę książkę, gdy wśród najpiękniejszego rozdziału, któś puka do drzwi — poznałyśmy głos Jejmości. — «Mościa panny, a poco tam palicie świécę?» Tu najgłębsza cichość nastąpiła po najmocniejszym śmiechu, chciałyśmy schować świécę, ale jej nie gasić; przyszło mi na myśl przykryć ją pewném naczyniem, rozumiesz? pewném nocném naczyniem. Wybornie! Nic nie widać; Jejmość woła jeszcze; my nieodpowiadamy, ona odchodzi; a sądząc, że już wróciła do swego pokoju, podnoszę opiekuńcze naczynie... lecz co widzę! świéca zagasła. Byłyśmy w wielkiej rozpaczy, spać nam się nie chciało, i nie miałyśmy ochoty przerywać czytania bardzo zajmującego rozdziału, w którym jest wzmianka o truflach... nie miałyśmy

  1. Romans Pigaulta-Le Bruna.