Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
23

okiem przechodniów, panienki pracujące w sklepie.
— «Tam do djabła, mówi Robino sam do siebie, dopiéro szósta, Franusia nie prędko wyjdzie z magazynu... a tak mi jej pilno potrzeba!... Gdyby ten trzpiot Alfred był mi kilką dniami wprzódy oznajmił, byłbym się na ten wielki wieczór przygotował i nicby nie brakło. — Ci panowie bogacze, nigdy o tém nie myślą, że nie wszyscy tyle mają, co oni... Ot niewiem czy mam białą kamizelkę i jedwabne pończochy?... Czy mamże jedwabne pończochy?... Ach! mój Boże! pożyczyłem je Franusi, kiedyśmy ostatnią razą szli na teatr.... i jeszcze mi ich nie oddała... To oczywiście na tém się skończy, że ona mię ze wszystkiego ogołoci!.. Nadto jestem, wspaniały... Ale, broń Boże ona te pończochy podarła, damże ja jej.. Bo to; ma-