Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
191

podać sobie, bez twego pozwolenia!
— «Sprawiedliwie.... lecz...
— «Ale ja teraz nie jestem wybredny!
— «Nie jesteś pan teraz?.. rozumiem, to znaczy, ześ pan był nim kiedyś?.. hę?»
Nieznajomy spogląda na oberżystę, i popatrzywszy nań przez chwilę, odzywa się: «Co waćpan, to byłeś, jesteś i będziesz zapewne tém, czém cię Pan Bóg stworzył!»
Gospodarz wlepia w niego rude swoje oczy dla wyrozumienia tego co powiedział; lecz po próżném usiłowaniu, rzecze: «Nie rozumiem... Czy to pan przepowiadasz?»
Nieznajomy ruszył ramionami, nie odpowiadając wcale, i je spokojnie chléb z sérem.
«Na długo pan tu przybył do naszego miasta?» odzywa się znowu po chwili gospodarz.
— «Nie wiem... jeśli mię pobyt tutejszy zabawi, zostanę.