Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozostaje zawsze złą skłonnością serca cz> to z bogami, czyli też bez bogów. Zaiste, tutaj musimy brać się do rzeczy, gdzie możemy.
Kiedy w ten sposób wątpliwość mię napadła, zdawało mi się, że całą nizkość chciwości sławy pojąłem. „Obaj“ — pomyślałem sobie „spieraliśmy się o rzecz, o której obaj nic nie wiemy i nigdy nic wiedzieć nie będziemy. Czyż on jest przez to większym, że spryt jego był większy od mojego? Czyż coś podobnego warte wogóle, aby spokój nocy poświęcać?“
Gwałtownie zdarłem z siebie obejmującą mię obręcz żelazną z postanowieniem niezwłocznego wyrzeczenia się tego życia pokutnego d a znalezienia spokoju w małej chatce i w pożytecznych zajęciach. Zostałem tedy nauczycielem szkolnym w sąsiedniej wiosce, gdzie żyłem przez kilka lat w cichości sam dla siebie bez roskoszy, ale i bez cierpienia.
Pewnego dnia musiałem odbyć podróż do odległej wsi. Gdy wieczorem stanąłem na miejscu, ujrzałem dziewczynę z dzbankiem na głowie, na której widok doznałem takiego żaru, jak gdybym cały stanął w płomieniach jak kamfora, spalana przed wizerunkiem Siwy. Po zasiągnięciu zwyczajnych wiadomości poprosiłem o rękę tej dziewczyny. Odrzucono mię, ponieważ by-