Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a potem jak okrutny list napisałeś! Miejże litość przecież! Powiadasz, że niepokój, jakiego doznaję, nie jest skutkiem twego listu; list twój bowiem był napisany z niezmiennem uczuciem (jak zimno!). Niepokój bierze źródło we mnie samej. Może i masz rację, mój Nando. Istotnie, dzień i noc dręczę się twoją nieobecnością. Zdaje mi się, jakobym obecnie była już nieco spokojniejsza. Tak mi smutno i ciężko cały dzień... Wczoraj wieczorem był u mnie twój przyjaciel. Najczęściej przychodzi wieczorami. Posiada taki specjalny sposób pobudzać mnie i zachęcać do stawiania oporu. Mówi o miłości, nadziei i szczęściu z takim chłodem, jak gdyby mówił o matematyce. Jestto niezmiernie osobliwy człowiek. Zdaje mi się, że na niektórych punktach już go przekonałam. Ale nie jestem jeszcze pewną. I o tem muszę ci właśnie opowiedzieć. Nie miałam wprawdzie zamiaru, ale ponieważ życzysz sobie wiedzieć wszystko, przeto napiszę ci i o tem. Przyjaciel twój czytał mi niedawno w Suttach ustępy o miłości. Wykazał mi zupełnie jasno, że tam, gdzie życie uznaje się za cierpienie, miłość jest najgorszą rzeczą, ponieważ wiecznie do życia, a zatem do cierpienia wiąże. Naprzód przeraziłam się nieco. Potem jednakże pomyślałam i odparłam: „Że życie jest cierpie-