Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 43 —

Męszczyźni siedzący w drugim końcu stołu, opowiadali swe utrapienia; lecz tu nie łzy, ale chęć zemsty i pogróżki przebijały się.
«O ja mu tego nigdy nie daruję, powiedział jeden (był to chłop ze wsi sąsiedniéj, przybyły do swego krewnego Pietrajtysa, na chrzciny). Widzicie tę wargę rozciętą, te dwa zęby wybite. Miesiąc temu będzie, woziliśmy we dworze kamienie na fundament do budynku. Mój koń, stara szkapa, chuda jak Herod, którą mi dano w tym rok u ze dworu, zamulał sobie kark ciągnąc wozy zbyt przeładowane. Postrzega to nasz pan, woła mnie na folwark, rozbiera do naga, przywiązać każe stojącego do płotu, i tak każe mi wyliczyć 25 rózek w gołe plecy. Gdy te 25 razów były skończone, kazał się zatrzymać bijącym wójtowi i dziesiętnikowi, przynieść wódki, obmyć ze krwi moje plecy, i drugie 25 wyliczyć w zad; i tak zatrzymując się cztery razy, bo powiadał że ukazy zabraniają dać więcéj na raz jeden jak 25 plag, i oblewając rany wódką, doszedł aż do sta. Gdy mnie odwiązano, byłem tak słaby, że nie mogłem podług zwyczaju mu się po kłonić. On to wziął za hardość, i kijem który trzymał w ręku, rozciął mi wargę i wybił dwa zęby. Odniesiono mnie do chaty bez przytomności... O! ja mu tego nigdy nie przebaczę.»
«I cóż ty jemu zrobisz?» pytał drugi.
«Ja go zapalę szelmę, szlachcica.»
«Ty zapalisz dom, on uciecze, a późniéj któż musi odbudować jeżeli nie chłopi? Powiększysz tylko ciężar dla twoich braci.»