Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 40 —

ażebyśmy nie zapłakali. W kilkanaście dni, te cielęta, przez zły dozór, zdechły we dworze. To widząc ten złośliwy panicz pan Andrzéj, kazał nas przyprowadzić do dworu, i memu mężowi piędziesiąt bizunów, a mnie trzydzieści rózek wyliczyć, mówiąc żeśmy urzekli to dwoje bydląt przez nasz żal i płacze. Mój biedny mąż do dziś dnia nie włada w krzyżach.» To mówiąc, łzy rzewne jéj się toczyły z oczu.

Druga, siostra pierwszéj, mieszkająca we wsi sąsiedniéj, należącéj do pana W...» A nam, wiecie dobrze, w przeszłym roku uciekł parobek, nie mogąc wytrzymać tyranii na pańszczyźnie. Mój mąż musiał iść na jego miejsce do dworu, i swego pola nie mógł wyorać jak raz jeden. I tak posiał żyto; żyto zginęło, jarzynę musieliśmy sprzedać na podatek, słowem, od świętego Jerzego, zabrakło nam chleba. Pożyczyć nikt nie chce, bo jest zakazano przez dwór. Więc trzeba iść po chléb do dworu. O mój Boże! o mój Boże! oto już trzeci miesiąc jak go bierzemy. Co niedziela, ja lub mój mąż musimy iść do dworu, i co niedziela, jak wiecie same, dają nam po garncu na osobę źyta berłowego[1], i dziesięć plag[2]. Ja chciałam często za-

  1. Zyto berłowe nazywa się to, z którego tylko wygrabiona słoma, a plewa i oście zostawione ze zbożem. Z takiego żyta, po największéj części, chłopi litewscy robią chléb. Rzadkie, i bardzo rzadkie są wsie, gdzie jedzą chléb czysty.
  2. Ażeby przyzwyczaić chłopów do oszczędności, zwy-