Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 28 —

Barszcz z naci burakowéj, nazywającéj się botwiną, zaprawny gałkami, w którym rura wołowa wyglądała wierzchem wazy fajansowéj, pieczeń cielęcia i legumina, stanowiły obiad dwóch przyjaciół. Kawał séra holenderskiego był na deser, przy którym butelka wina węgierskiego wypróżnioną została.
«Powiedziałbym ci rzecz jedną, rzekł pan Sędzic, ale się boję, bo ty który ważysz rzecz kaźdą na szali, żartować ze mnie będziesz.»
«Cóż takiego?»
«Oto moje pierwsze wydalenie się z domu skutkowało diabelnie — rozkochałem się.»
«W kim?»
«W Wincencie S... O! gdybyś ją widział, ręczę żebyś się nie mógł oprzeć tylu wdziękom. Nie mówiłem z nią jak słów parę, więc nie mogę sądzić o jéj rozsądku; ale jak mi powiadano, że będąc wychowaną przez swą ciotkę w Wilkomierzu, była 6 lat na pensyi. Jeżeli tam korzystała z nauk, i przy takiéj piękności, jest to doskonałe stworzenie.»
«Źleś mnie osądził mówiąc, źe będę z ciebie żartował. Nie myśl abym był nieczułym dla wdzięków i rozsądku; ale obok tego, chciałbym jeszcze w kobiecie którąbym kochał na żonę, aby nie miała więcéj jak lat 17 do 18, a to dla tego, aby nie była zarażoną przesądami które panują w naszém dzisiejszém społeczeństwie, przesądami mody i urodzenia, i aby nie była bogatszą odemnie. Ten ostatni warunek jest nieodbicie potrzebny dla zachowania niepodległości męszczyzny.»