Przejdź do zawartości

Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko jak potrzeba. Okazuje się, że miał już lekarza. Ale nie bardzo sklęsnął. Trzeba by mu wstrzyknąć moczopędny środek rtęciowy. Są takie novuryty na świecie. Mam nawet jedną ampułkę przy sobie. Sprawa prosta. Może się jeszcze jakoś wygrzebie. Odejdzie kilkanaście litrów moczu. Będzie mógł lżej oddychać. Będzie mógł jeść. Zacznie spać w nocy. Pożyje jeszcze jakiś czas.
Tylko że przedtem trzeba się koniecznie przekonać, czy nerki zdrowe. Na chore nowuryt by zaszkodził. Mogło by się źle skończyć.
Oczywiście, że prostą jest rzeczą zbadać mocz. Najprostszą w świecie. Wystarcza sięgnąć ręką po mikroskop. Położyć szkiełko pod soczewką.
Tylko że mikroskop został w domu. A tu jest Górna Tarnawa. Mogę pojechać z moczem chorego do domu. Ale wtedy odjadę z zastrzykiem od pacjenta. Jednym słowem muszę przyjechać jeszcze raz. Przyjechać po zbadaniu moczu. Zapewniam że na drugi wyjazd nie wezmę pieniędzy. Za pierwszy sam pacjent na razie nie chce płacić. Zaczyna mu się to wydawać podejrzane. Zapłaci jutro, gdy przyjadę z zastrzykiem. Dzisiaj już bardzo późna godzina. Jutro znów przyślą po mnie konie.
Nie przyjechały konie drugi raz. Nie wiem, co się stało z pacjentem.


Łożysko zostało z poważaniem.

Przerwanie ciąży u lekarza kosztuje kilkadziesiąt złotych, nawet po znajomości. Osobno za świadectwa trzeba płacić. A poronienie, skoro już raz krwawić zaczęło, załatwić musi lekarz za darmo.
Oczywiście o ile się jest ubezpieczoną lub żoną ubezpieczonego.
Więc kobiety poszły po rozum do głowy z pomocą miejscowych akuszerek.
Bierze się w tym celu drucik lub jakikolwiek podobny przyrząd. Podobno i szczoteczki do zębów się nadają. A nieboszczyk, profesor Rosner wspominał kiedyś na wykładzie nawet o marchewce. Jednym słowem przyrządów jest wiele i bardzo różnorodnych. Tylko jedną wspólną mają cechę; do zabiegu się ich nie gotuje. Będzie zakażenie, to się powie, że lekarz winien. Bo lekarz potem robi skrobankę. Tak wymyśliły akuszerki. I ruch jest coraz większy. Trzy do czterech razy w tygodniu słyszę to samo: „podniosłam ręce do góry, dźwignęłam dziecko, spadłam ze schodów i rzucił się krwotok“ Oczywiście same żony ubezpieczonych. 5 zł płacą akuszerce za drucik i zakażenie. Pracę lekarza dostają za darmo. Sezon poronień.
Wreszcie pewnej nocy zajeżdża prywatny mąż. Przywozi list od akuszerki. Położne przyzwyczaiły się już do tego, że żądam dokładnej informacji do czego wzywają. Muszę wiedzieć, co że sobą zabrać. Bo w razie zabrania nieodpowiednich instrumentów, ryzykuje się 4 godziny czasu — czekanie na posłańca lub co gorsza — wracanie po rzeczy.
A z porodem różnie bywa. Za 4 godziny będą narzędzia — ale zato nie będzie już rodzącej.