Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do lekarza przecież, tak jak i do swego zdrowia, trzeba podchodzić delikatnie i z zaufaniem, a na pewno odpłaci on też pięknym za nadobne.
Jest jeszcze inna sprawa, która mocno psuje stosunki między lekarzem a pacjentem. Jest nią załatwianie formalności biurowych przez lekarzy. Miałam taki wypadek, że chory, któremu nie udzieliłam pomocy lekarskiej, gdy po raz drugi zjawił się u mnie z legitymacja starego typu, w momencie, kiedy Ubezpieczalnia wymagała nowych legitymacji, tak się obraził na mnie, że przez dwa lata leczył się tylko „prywatnie“. Dopiero po jego śmierci żona wyjaśniła mi z żalem, że to przez tę legitymację mąż umarł, bo się uwziął, że nowej sobie nie wyrobi, a ja na starą nie chciałam go leczyć. Nie podzieliłam zdania pacjentki, gdyż maż jej prawdopodobnie i tak by umarł, bo cierpiał na zawał serca, ale kto wie, możeby się tak nie irytował przed śmiercią, płacąc lekarzom wysokie honoraria.
Nieznajomość przepisów ze strony pacjentów też nie przysparza promiennych nastrojów Ubezpieczalni. Chory nie wie, kto jest jego domowym lekarzem, bo nie chce mu się spojrzeć na kartę wiszącą w bramie domu. Goni wtedy od jednego do drugiego lekarza i wszędzie wymyśla na Ubezpieczalnię. Często pacjent nie rozumie, że lekarz jest też człowiekiem i że o ile w dzień pracuje, to w nocy śpi. Chory wzywa lekarza w nocy lub wieczorem, często myśląc, że jest to przecież daleko prościej, niż zawezwać lekarza dyżurnego z Pogotowia.
Często też nie podpisuje legitymacji, nie przedstawia dowodów o zmianie adresu, choć go o to lekarz prosi, udzielając mu porady jednorazowej. Wreszcie chory myśli przeważnie, że tylko jemu jednemu się śpieszy, a wszyscy inni w poczekalni mogą czekać jeszcze pół godziny, byleby on właśnie był przyjęty poza kolejką.
Oto najczęstsze powody awantur w gabinecie lekarza i utyskiwań na Ubezpieczalnię. Czy są one poważne? Napewno nie. Wszystko to dałoby się tak łatwo naprawić, gdyby ubezpieczeni wykazali odrobinę dobrej woli i zapoznali się z przepisami, no i mieli odrobinę zaufania do lekarza i do instytucji, która lekarza zatrudnia, do Ubezpieczalni Społecznej.


Warszawa, dnia 30 marca 1938 r.