Strona:Pamiętnik lalki (1935).djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —

tak dbałą była o mnie i tak mnie zabawić chciała.
Wtem szmer kroków dał się słyszeć, Lunia złapała mnie wpół i uciekła do bieliźniarki. Ułożyła mnie znów na stole, ucałowała na pożegnanie i odeszła.
— Będę dziś spała w pokoju mamusi, moja kochana córeczko, do widzenia ci, do widzenia!
Sądziłam, że przyjdzie nazajutrz. Tymczasem minął tydzień, już zaczął się drugi, a nikogo nie było widać.
Z jakąż radością posłyszałam wkładanie klucza do zamku! Myślałam, że ujrzę swoją mateczkę...
Niestety! była to tylko stara bona Justyna i sprowadzona przez nią krawcowa do szycia.
— Czy znajdę w tym koszyczku wszystko, co mi jest potrzebne do szycia? — spytał łagodny głos krawcowej.