Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źle, bardzo źle. Zwykle się zaczyna od wymykania się z domu do uliczników, do urwisów, od zwad z nimi i bójek, od przegrywania pieniędzy; potém, pomału, od kamyczków przechodzi się do noża, od gry do nałogu, od nałogu... do kradzieży.
Ferruczio stał o trzy kroki od babki, oparty o szafę, i słuchał z głową zwieszoną na piersi, ze ściągniętemi brwiami, jeszcze czerwony, jeszcze nie zdoławszy ochłonąć od owego gniewu, który nim miotał w bójce ulicznej. Oczy jego niebieskie były nieruchome, kosmyk ciemnych włosów spadał mu na czoło.
— Od gry do kradzieży — powtórzyła babka, nie przestając płakać. — Zastanów się, Ferruczio. Pomyśl o tym łotrze, tu z naszej wsi, o Wicie Mozzonim, który teraz wyniósł się do miasta, na włóczęgowskie rzemiosło, i który, mając obecnie dwadzieścia cztery lata zaledwo, już dwa razy siedział w więzieniu. i matkę o śmierć przyprawił: umarła ze zgryzoty ta biedna kobieta... znałam ją, niebogę... a ojciec jego, aby nie patrzéć na syna, z rozpaczy uciekł do Szwajcaryi. Ot, jak to było! Pomyśl więc o tym łotrze, któremu twój ojciec wstydzi się oddać ukłonu, który wiecznie się wałęsa z łajdakami jeszcze gorszymi od siebie i tak wałęsać się będzie aż do chwili, gdy wreszcie na galery trafi. A ja go znałam dzieckiem i powia-