Strona:Pamiętnik Adama w raju.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cia bólu, jakgdyby kto zmusił Ben Towita do żucia tysiąca rozpalonych do czerwoności ostrych gwoździ.
Nabrał do ust wody z glinianego dzbanuszka i ból na chwilę ustał; zęby drgnęły i, rzekłbyś, zakołysały się jak fale, a uczucie to było już prawie przyjemne w porównaniu z poprzedniem... Ben Towit znowu położył się, przypomniawszy sobie nowego osiołka i pomyślał, jak też byłby szczęśliwy, gdyby nie te zeby — poczem pragnął usnąć. Ale woda była ciepła — po pięciu minutach ból znowu powrócił — jeszcze okrutniejszy, już przedtem, a Ben Towit aż usiadł na łóżku, chwiejąc się, jak wahadło. Cała twarz pokryła mu się zmarszczkami, i wyciągnęła ku długiemu nosowi, na nosie zaś bladym z bólu i osłabienia — zakrzepła kropla chłodnego potu. Tak chwiejąc się i jęcząc boleśnie, powitał pierwsze promienie tego słońca, któremu sądzonem było widzieć Golgotę z trzema krzyżami, i zagasnąć w przerażeniu i grozie.
Ben Towit był to dobry i łagodny człowiek, nie znoszący niesprawiedliwości, ale kiedy obudziła się żona, to ledwie rozchylając usta, nagadał jej wiele rzeczy przykrych, skarżąc się, że pozostawia go samego, jak szakala, aby wył i wił się w męczarni... Żona cierpliwie zniosła te niezasłużone uwagi, gdyż wiedziała, że mówi on je nie ze złego serca, poczem przyniosła mu wiele skutecznych lekarstw: mysiego pomiotu oczyszczonego, który należy przykładać do szczęki, ostrej nalewki skorpionowej, i prawdziwy kawałek kamienia z rozbitej

62