Strona:Paź Królowej.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

tą kala swe serce i odbiera przyrodzie jej cuda...
W pudle u ślicznej dziewczynki było już wiele motyli.
Trzepotał się żółty cytrynek, omdlewał szafirowy pawik, drżał strachem purpurowy kardynał.
Na dnie pudła, na podłożu z liści leżał biały kapustnik. I on choć tak pospolity, porwany został przez niepohamowane w żądzy niszczenia ręce starszego chłopca.
Do drżących skrzydełek czarnego aksamitnego motyla, przytuliła się w męce trwogi przezrocza szklarka, a jakiś mały, jasno błękitny motylek ukrył się pod stosem narzucanych w pudełku liści.
W całej tej gromadce pojmanych więźniów, tak w sercach wytwornie ubarwionych motyli, jak i skromniejszych tworów, cudami przyrody zwanych, panowała bezbrzeżna rozpacz, szarpała bólem oczekiwana trwoga.
Paź królowej uniknął tego dnia,