Strona:Paź Królowej.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

do swej ukochanej i na woniejących świeżością płatkach, kładł pocałunek.
A ona, rozkwitała nieziemską jakąś pięknością.
Śmiała się jej cała postać, radowały się pręciki złociste, dyszały szczęściem płatki.

I jeśli zrana rosa sperliła jej purpurowe lica, to były nie łzy tęsknoty lub smutku, lecz bezgranicznego szczęścia...
Miała już swego królewicza, swego nieodstępnego pazia...