Strona:Paź Królowej.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

zalało ogród swemi złotemi blaski, stało się coś nieoczekiwanego.
Do stóp królowej przypadł twór tak cudny, o jakim we śnie tylko marzyć można.
Różnemi promienistemi barwami lśnił koloryt jego wspaniałych szat. Purpura, połysk szmaragdu, szafiru i rubinów, składały się na iście królewski strój rycerza.
Bo, że rycerz to był, mówiły o tem dwie przytwierdzone do boków buławy i trąba wojennego hasła, u ust trzymana...
Ciche letnie powietrze zadrgało falą ledwie uchwytnego westchnienia...
Westchnęła królowa ze szczęścia, wionęła całą mocą swego aromatu, uniosła stulistą koronę.
A cudny twór przyrody przylgnął ku sercu królowej i z ust jej purpurowych pił słodycz.
Rozpoczęły się dni szczęścia dla przecudnego kwiatu.
Piękny rycerz przylatywał co dnia