Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rać się starannie, a że w Solwyczegodsku nie odnawiałem garderoby przez półosma roku, nie więc dziwnego, że trzeba ją było uzupełnić.
Zazu zamieszkałem z trzema księżmi przybyłymi z Tumki. W ogóle jestem przeciwny wspólnemu mieszkaniu, a chociaż każden z nas posiadał swój własny pokój i mieliśmy jeden wspólny, służący za bawialny, jednak nasza spółka długo nie potrwała i na Nowy Rok się rozbiła. Wtedy każdy poszukał sobie osobnego pomieszkania.
Ja zostałem w tym samym domu, ule przeniosłem się z pierwszego piętra, na którém mieszkaliśmy, na dół. Dom ten należał do doktora powiatowego i mieszkałem w nim aż do 1 sierpnia.

XXVII.
Bellini. — Owoce i rzepa. — Nieprzyjemne nieporozumienie.

Zmiana miejsca, zmiana towarzystwa rozerwały mnie na czas jakiś, bywałem często w towarzystwach i dość je lubiłem, jużto wieczory miałem wszystkie zajęte. W Uśtjugu istniał klub, w którym cztery razy na tydzień się zbierano, a we czwartki i niedziele przychodziły damy. Po największéj części zwabiała ich gra w karty, ale były i takie, które przenosiły muzykę i tańce, to téż w te dwa dni orkiestra klubowa, składająca się z sześciu czy siedmiu muzykantów, zawsze grywała. Bywały niekiedy i bale, nazwane tam familijnemi wieczorami, co dwa albo trzy tygodnie.
Muszę przyznać, że ta mała i licha orkiestra miłe zrobiła na mnie wrażenie, gdym pierwszy raz ją usłyszał; tyle lat nie słyszałem żadnego instru-