Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec się twój dowie, a Wszebor podszepnie mu przekleństwo na ciebie, a tysiąc mieczów skierowanych w pierś twoję wzniesie się na głos Mieczysława. Znasz go dobrze, wiesz jak dzielny, jak zakochany w Hannie. Zachował dumę wygnanego ojca, a ręka jego przypomina prawicę, która odnowiła szczerb na złotej bramie Kijowa.
— Stój, czyś zapomniał, że i w Zbigniewie krew bohaterów płynie, czyś zapomniał moje walki i zwycięstwa. Dopiero 24-ty rok życia mego liczę, a mógłbym ci nierównie więcej narachować rycerzy poległych pod mojemi ciosy.
— Panie — ozwał się znów Mestwin — i komuż opowiadasz swe czyny. Temu który je widział i dziwił się nad niemi. Ale posłuchaj mojej rady, ona cię zbawi, nie rzucaj się na sztylety nieprzyjaciół.
— Cóż więc mam czynić?
— Chcesz się ożenić? — odparł Mestwin ze śmiechem szyderczym — pocóż? Zrób kilka obietnic dziewczynie, kilka słów miłosnych wyrzecz, a posiędziesz przedmiot najgorętszych pragnień. Tym sposobem unikniesz gniewu ojca i tysiącznych nieprzyjemności; bo ona cię nie wyda, a nikt ciebie do wyznania nie będzie mógł przymusić. Po kilku miesiącach zostawisz ją, a...
— Precz szatanie — przerwał piorunnym głosem Zbigniew — precz z taką radą. Takież to wam dają nauki w szkole rycerstwa w Niemczech, takichże to zasad się uczycie po dworach najświetniejszych Europy. Prawda, że moje serce skażone, że moja dusza wieloma obciążona zbrodniami, prawda, zdradą i otwartym bojem zabijałem podobnych sobie, prawda, uwodziłem dziewczyny, zrywałem ugody. Ale została się iskra cnoty w mojem sercu. Nie, nigdy nie pójdę wskazaną od ciebie drogą. Ona mnie tak kocha, ona tak niewinna! Jażbym miał pogrążać ją w nieszczęściu, okrywać hańbą najcnotliwszą, najpiękniejszą Mazowsza dziewicę?